fot. Instagram
Podziel się:
Skopiuj link:

Stworzyła biznes, który nie szkodzi środowisku. "Wpasowałam się w trend na bycie eko"

Patrycja Ceglińska-Włodarczyk na co dzień pracuje w redakcji Wirtualnej Polski. Oprócz tego prowadzi swój biznes. Wyszukuje używanych ubrań, które później ponownie wprowadza w obieg. Drugi Obieg - bo tak nazywa się jej internetowy sklep z ubraniami second-hand, przerósł jej oczekiwania.

Karolina Stankiewicz: Jak to się stało, że otworzyłaś Drugi Obieg?

Patrycja Ceglińska-Włodarczyk: Pomysł przyszedł spontanicznie. Pewnego dnia pomyślałam, że fajnie by było z czymś takim ruszyć, by zachęcić do kupowania odzieży używanej. Natchnęły mnie do tego koleżanki, które często pytały, skąd biorę moje ubrania, bo im się podobały. A ja większość rzeczy kupowałam w lumpeksach. Dziewczyny zawsze się dziwiły, że udaje mi się upolować coś fajnego w rozsądnej cenie, bo mówiły, że one nie umieją szukać, nie znają fajnych miejsc, albo przeraża je układ tych sklepów. Pomyślałam, że mogłabym być pośrednikiem, wybierać to, co najfajniejsze w lumpeksie, fotografować i wystawiać na sprzedaż w internecie.

Od kiedy ubierasz się w lumpeksach?

Na pewno od gimnazjum. Ale od tego czasu moje podejście do tego się zmieniło. Wtedy ubieranie się w lumpeksach było obciachem, symbolem biedy. Zawsze interesowałam się modą i lubiłam mieć coś oryginalnego, ale rzeczywiście nie miałam pieniędzy, by kupować nowe ubrania. Więc szukałam tańszych rozwiązań. Szybko trafiłam do lumpeksów, ale na początku się do tego nie przyznawałam. Przestałam się tego wstydzić dopiero w liceum. Stało się to dla mnie wtedy naturalne.

Zobacz też: Projektowała ubrania celebrytów. Teraz nie chce nawet wchodzić do sklepu

Gdy przeprowadziłam się do Warszawy, okazało się, że jest trochę trudniej, bo lumpeksy tutaj są droższe. Początkowo myślałam, że skoro tak, to lepiej kupić coś nowego w sieciówce, skoro kosztuje tyle samo. Ale z czasem przyszła świadomość, że warto kupić coś używanego, nawet jeśli kosztuje tyle samo, co nowe.

Czy zakładając Drugi Obieg myślałaś o ekologicznym aspekcie tej działalności?

Tak. Działam od roku, więc trochę wpasowałam się w trend, który od jakiegoś czasu panuje – na bycie eko, zero waste. Dużo się dziś mówi o tym, że "fast fashion" bardzo zanieczyszcza środowisko. Gdy zaczęłam myśleć o otwarciu Drugiego Obiegu, to zagłębiłam się w temat produkcji ubrań. Liczby były dla mnie szokujące.

Podasz jakiś przykład?

Na zwykły biały t-shirt z sieciówki za 30 zł, który po kilku praniach nie nadaje się do noszenia, potrzeba zużyć 3 tys. litrów wody, bo bawełna tyle pochłania. A do tego wyrzucamy ogromne ilości ubrań, często nowych, których nie udało się sprzedać. Przemysł ubraniowy jest drugim najbardziej szkodliwym dla środowiska po paliwowym.

Czy uświadamiasz swoich klientów w tym temacie?

Na Instagramie często piszę, że warto kupić coś, co jest używane, zamiast nakręcać ten szkodliwy przemysł. Staram się skupiać nie tylko na sprzedaży, ale też na przykład robię na Instagramie relacje na żywo z dziewczynami, które zajmują się tematyką eko. Mówimy nie tylko o ubraniach, ale też o ekologicznych rozwiązaniach, które można zastosować w domu.

Pomijając aspekt ekologiczny, kupowanie w second handzie to oczywiście szansa na markowy ciuch w niskiej cenie. Jakie jest twoje największe odkrycie w "grzebakach"?

Kiedyś udało mi się kupić wełnianą marynarkę od Escady za kilkanaście złotych. Dzisiaj ma już drugie lub nawet trzecie życie. Ostatnio upolowałam dżinsową katanę marki Jordache, która warta jest kilkaset złotych, i natychmiast się sprzedała po opublikowaniu jej w sklepie. Jednymi z takich fajnych łupów były też kurtka marki Dolce&Gabbana, za którą zapłaciłam jakieś 4 zł, i jeansy Acne Studios warte ok. 1000 zł, które kosztowały mnie bodajże 2 zł. Prawda jest taka, że aby znaleźć ubrania czy dodatki od znanych projektantów za grosze, to trzeba się sporo naszukać i mieć jednak trochę szczęścia.

A jeśli ty masz szczęście i trafiasz na coś takiego, sprzedajesz to w swoim sklepie, czy zachowujesz dla siebie?

Jeśli dana rzecz bardzo mnie zachwyci, pasuje do mojego stylu lub akurat potrzebuję np. marynarki, to zostawiam dla siebie. Ale zdarza się to bardzo rzadko, ponieważ staram się zminimalizować liczbę rzeczy w szafie. Poza tym chcę, aby dziewczyny, które kupują w Drugim Obiegu, miały poczucie, że mogą u mnie znaleźć coś wyjątkowego. Najczęściej więc wrzucam to do sklepu.

Zdaje się, że Drugi Obieg wzbudza duże zainteresowanie. Czasem ubrania, które wystawiasz, znikają po kwadransie.

Nie spodziewałam się tak dobrego odbioru i że tak szybko Drugi Obieg się rozkręci. Prawda jest taka, że bardzo pomogli mi znajomi. Na początku to oni kupowali ubrania ode mnie i mówili o tym swoim znajomym, więc rozniosło się to wszystko pocztą pantoflową. Teraz jest duże zainteresowanie – nie wiem, czy dlatego, że ludzie chcą dbać o środowisko, czy chcą nosić oryginalne ubrania, czy też zaoszczędzić – ale jest spory odzew. Dużo dziewczyn pisze do mnie, że szuka czegoś konkretnego i proszą, bym dała znać, jak znajdę coś takiego. Cieszy mnie, gdy mogę komuś pomóc.

A co wpływa na ostateczną cenę produktu w sklepie? Widzę, są trochę wyższe niż w naziemnym lumpeksie.

Ceny rzeczywiście są trochę wyższe niż gdybyśmy sami poszli do lumpeksu i wyszperali jakieś perełki. Wpływa na to kilka czynników. Jednym z nich jest czas, który poświęcam na to, aby pójść lub pojechać do sklepu i wyselekcjonować to, co najlepsze. Do tego dochodzi pranie, czasem zanoszę rzeczy do krawcowej, aby je lekko przerobić. Poza tym sporo czasu poświęcam na zrobienie zdjęć na stronę i na Instagram. To wszystko wbrew pozorom jest czasochłonne. Jest też kilka czynników związanych z prowadzeniem sklepu od strony technicznej i logistycznej. Zazwyczaj ceny produktów z tej samej kategorii są do siebie zbliżone. Jeśli jest jakiś rozstrzał cenowy, to głównie ze względu na jakość materiału lub luksusową markę. Zależy mi na tym, aby coraz więcej osób kupowało rzeczy z drugiej ręki, dlatego do wyceny podchodzę z głową. Staram się, aby były to kwoty przystępne dla każdego.

Drugi Obieg jest dla ciebie hobby czy traktujesz go jak poważny biznes?

Na początku traktowałam to jako hobby. A teraz przekształca się to w poważniejszą działalność. Poświęcam na to coraz więcej czasu i mam coraz więcej klientek. Można powiedzieć, że jest to w pewnym stopniu moja druga praca. Myślę, że w przyszłości mogłoby się to rozrosnąć jeszcze bardziej. Ale to wszystko zależy od tego, czy dziewczyny – bo to głównie dziewczyny – będą chciały u mnie nadal kupować, czy też za chwilę ten trend się odwróci i znów zaczną kupować w sieciówkach.

Myślę, że za tym trendem idzie większa świadomość konsumencka, o której raczej nie da się zapomnieć. Mam nadzieję, że to się jednak utrzyma.

Rzeczywiście świadomość jest większa. Część osób, które do mnie trafiają, nie patrzy tylko na wygląd danej rzeczy. Często dostaję zapytania o skład czy o to, gdzie dane ubranie zostało wyprodukowane. To też liczy się dla moich klientek.

Czy poznałaś osoby, które mają podobną działalność jak Drugi Obieg?

Tak. Gdy zaczęłam wystawiać swoje rzeczy na targach vintage, okazało się, że dziewczyny, które prowadzą taką działalność jak ja, tworzą pewną społeczność. Wymieniamy się doświadczeniami i pomysłami. Na te targi przyjeżdżają ludzie z całej Polski, więc można poznać mnóstwo ciekawych osób. Ostatnio zaprzyjaźniłam się z dziewczynami z Ciotki Clothki. To są bardzo fajne relacje, bo nakręcamy się nawzajem, polecamy swoje sklepy na Instagramie.

Jak pandemia wpłynęła na tego typu biznes?

Znajomości w tym środowisku okazały się bardzo pomocne na początku pandemii, kiedy w naszych sklepach był dużo mniejszy ruch. Ludzie robili zdecydowanie mniej zakupów, co mogło być dobre z ekologicznego punktu widzenia, ale ucierpiały na tym głównie małe biznesy, które nie szkodzą środowisku tak, jak sieciówki. Społeczność internetowych second handów mocno się wtedy zmobilizowała. Wszyscy byli bardzo wspierający i tak naprawdę graliśmy do jednej bramki, bo każdy chciał przetrwać. Dla niektórych jest to jedyne źródło dochodu, więc przeszli trudny okres.

Na koniec poproszę cię o poradę. Co można zrobić z ubraniem, którego już nie chcemy mieć w swojej szafie?

Jest na to wiele sposobów. Ja często organizowałam wymiany z koleżankami. Z jedną z moich przyjaciółek zorganizowałyśmy wyprzedaż w kawiarni – dziewczyny przyniosły stare rzeczy i odsprzedawały je za symboliczne kwoty. Są też liczne aplikacje, na których można wystawić swoje ubrania. Można też fajnie przerabiać ubrania – w internecie znajdziemy mnóstwo porad na ten temat. Wystarczy trochę czasu. Jest cała masa opcji, nie trzeba nic wyrzucać. Ostatecznie, jeśli ubranie jest już w kiepskim stanie, można użyć go do sprzątania. Po to, by do ostatniego momentu korzystać z tego materiału.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij