Mateusz Waligóra wędruje nieistniejącym Szlakiem Wisły. "Po prostu chciałem się przejść"
Ważnym celem tej podróży jest poznanie samej rzeki, która łączy, a czasem dzieli wszystkich Polaków. Rzeki, nad którą wszyscy żyjemy. Symbolu, a jednocześnie jednego z najważniejszych wodnych szlaków w kraju.
- O tym, że to właśnie Wisła będzie przewodnikiem mojej kolejnej wyprawy, zdecydowałem w czasie pandemii. Dużo się wtedy mówiło o grożącej nam suszy, a ja spędzałem wiele wieczorów wędrując wzdłuż Ślęzy, rzeki płynącej nieopodal mojego domu we Wrocławiu - opowiada w rozmowie z WP Mateusz Waligóra.
- Te spacery i rozmyślanie o bardzo trudnej sytuacji hydrologicznej z jaką się mierzymy, a której często nie dostrzegamy, sprawiły, że zakiełkowała we mnie myśl, żeby zorganizować taki marsz nieistniejącym Szlakiem Wisły. Tak naprawdę po prostu chciałem się przejść (śmiech), ale pomyślałem, że jeśli ten mój spacer nagłośnię, to może uda się zainteresować ludzi zarówno samą rzeką, jak i problemem wody w ogóle - dodaje podróżnik.
Spacer Szlakiem Wisły
Mateusz wyruszył w drogę 2 września. Startował u źródeł Białej Wisełki. Nieopodal Gdańska, gdzie Wisła wpada do morza, planuje dotrzeć w połowie października. Po przejściu 200 z 1200 kilometrów trasy, podróżnik zdecydował się na pierwszy dłuższy wypoczynek w Krakowie.
- Mam za sobą 1/6 trasy. To zdecydowanie za mało, żeby pokusić się o jakieś podsumowania. Myślę, że wyciąganie wniosków na tym etapie podróży byłoby po prostu niesprawiedliwe. Poza tym, staram się tego nie robić. Chcę poznawać rzekę krok po kroku, a ta nieustannie się zmienia. Nasuwa mi się tylko jeden taki bardzo ogólny wniosek - im mniej ludzi, tym więcej zwierząt - ocenia Waligóra.
Podróżnik podkreśla, że choć to jego stopy pokonują całą trasę, w wyprawę wzdłuż Wisły zaangażowanych jest wiele osób, dzięki którym spacer brzegiem rzeki nabiera szczególnego znaczenia.
- Ja tylko idę (śmiech). No i staram się koordynować działania całego zespołu, który wykonuje naprawdę świetną robotę. Alina Kondrat dokumentuje tę moją wędrówkę, a za jej stronę merytoryczną odpowiada Dominik Szczepański, prowadzący rozmowy z ludźmi, którzy są z Wisłą związani. Niedawno była bardzo interesująca rozmowa z hydrologiem, za chwilę będzie spotkanie z Marcinem Jamkowskim poszukiwaczem skarbów w Wiśle. Oczywiście jest tego znacznie więcej - opowiada. - Bardzo ważna jest dla nas akcja "Książka za worek śmieci" zapoczątkowana przez Annę Jaklewicz, dzięki której chcemy choć trochę posprzątać brzegi rzeki, ale też uświadomić ludziom skalę zanieczyszczenia, które sami powodujemy.
Efekty pracy całej ekipy można śledzić moim profilu facebookowym Mateusza, gdzie relacjonowana jest wyprawa.
Niespodzianki na trasie
Mateusz Waligóra przyznaje, że choć przygotowywał się merytorycznie do tej wyprawy, na każdym kroku Wisła go zadziwia. Często pozytywnie, czasem nie.
- Miejscami widoki są po prostu zachwycające. Wielka woda, natura, ptaki, sarny, zające. Gdzie indziej - wysypiska śmieci - relacjonuje.
- Niby byłem na to przygotowany, ale tak naprawdę ciągle staram się znaleźć odpowiedź na pytanie, co myśli człowiek, który pakuje do auta starą, ciężką, żeliwną wannę i zamiast na złom, wywozi ją nad rzekę - zastanawia się Mateusz. - Mam za sobą tylko 200 km spaceru, a widziałem już chyba wszystko. Całe brzegi zawalone oponami, tapczanami, meblościankami, workami pełnymi śmieci. Myślę, że dopóki nie znajdziemy odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie swoje śmieci wywożą nad rzekę czy do lasu, nie uda nam się zmienić sytuacji. A im dłużej idę, tym bardziej się boję, że tej odpowiedzi nie znajdę i wrócę do domu niespełniony.
Ta obawa pojawiła się już pierwszego dnia wyprawy, gdy Mateusz Waligóra razem z fotografką stanęli u źródeł Białek Wisełki, źródła największej polskiej rzeki, która w tym miejscu jest kilkucentymetrowym strumyczkiem. - Patrzymy na ten niepozorny strumyk, a w nim zakrętka od słoika. W górach, w rezerwacie, na pierwszym metrze rzeki. Rzeki, która nas wszystkich łączy, nad którą wszyscy mieszkamy, bo przecież ponad połowa kraju leży w dorzeczu Wisły, a to, co do niej wrzucimy w Krakowie, przepłynie przez Warszawę, by dotrzeć do Gdańska i w końcu do Bałtyku. To bardzo smutny widok - dodaje Waligóra.
Psychiczny reset
Dla podróżnika samotna wędrówka to czas fizycznego wysiłku i psychicznego resetu. Wszystko, co nie jest częścią wyprawy, zostaje poza nim. Głowa wypełnia się nowymi obrazami, nowymi przemyśleniami i pomysłami. Wiele z nich dotyczy tego, jak Wisłę uzdrowić, jak o nią zadbać, ale też w jaki sposób wykorzystać jej potencjał dla turystyki.
- Nie ma czegoś takiego jak Szlak Wisły. Brakuje wytyczonej trasy dla pieszych wędrówek przez całą Polskę od jej południowych krańców aż do morza. Mam jednak nadzieję, że powstanie. Na wzór takich szlaków w USA, łączących przeciwległe krańce tego wielkiego kraju. Powstała nawet swego rodzaju subkultura osób uprawiających thru-hiking, czyli długodystansowe wędrówki z plecakiem - opowiada Mateusz Waligóra. - Nie zdajemy sobie sprawy z potencjału Wisły. Traktujemy ją jako coś oczywistego, coś w stylu: "nad Wisłę to ja ze szwagrem na ryby chodzę".
Mateusz uważa, że ta wciąż dzika rzeka, nad którą leżą też wspaniałe polskie miasta, mogłaby przyciągnąć do Polski wielu podróżników z Europy Zachodniej. - Zwłaszcza teraz, gdy sytuacja pandemiczna sprawia, że szukamy niezwykłych miejsc bliżej niż dalej. Pieszy Szlak Wisły mógłby być świetną alternatywą dla np. wypraw do Peru czy Rosji - dodaje.
Zdaniem Waligóry wytyczenie Szlaku Wisły jest mniejszym wyzwaniem niż się pozornie wydaje. Pierwsze kroki zostały już bowiem zrobione. W wielu miastach i gminach trasy nad rzeką są już wyznaczone.
- Dodatkowo twórcy maratonu rowerowego Wisła 1200 też wykonali świetną robotę. Choć szlak pieszy i rowerowy się różnią, to w wielu miejscach można skorzystać z ich doświadczeń - przekonuje Waligóra. - Na interaktywnych mapach jest wiele tras, które warto wykorzystać. Trzeba teraz oznaczyć je tabliczkami, bo to żadna przyjemność wędrować z nosem w telefonie, zamiast zachwycać się przyrodą. I oczywiście wypromować. Jestem przekonany, że znajdzie się wiele osób, które zdecydują się ten szlak wydeptać. A im więcej nas będzie, im więcej z nas zabierze po drodze nie tylko swoje śmieci, ale także cudze, tym Wisła będzie piękniejsza i czystsza.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl